Dwa filmy – „Stygmaty” i „Suspiria”

   Dzisiaj zupełnie inne kino. Horror. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy przepada za tym gatunkiem, ale! Ja lubię. Od czasu do czasu dobry horror – czemu nie? Zapewne znajdą się tacy, którzy stwierdzą „dobry horror?  to jakiś żart!”. Ja się z tym nie zgodzę, bo uważam, że można stworzyć świetną fabułę do kina grozy. Jednym z takich przykładów są „Stygmaty” w reżyserii Ruperta Wainwrighta z 1999 roku. Stygmaty widziałem wiele razy i chętnie wracam do tego filmu. Poza paranormalnymi zjawiskami, które zrealizowane są bardzo subtelnie i umiejętnie (a to sztuka w tym gatunku), jest też świetna fabuła obnażająca hermetyczność Watykanu. Ponadto film stawia wiele tez, zadaje niezręczne pytania, które mogą wydawać się zagrożeniem dla religii chrześcijańskiej, ale przy odrobinie dystansu do tematu można ten film oglądać bez doszukiwanie się bluźnierstw. Ponadto w Stygmatach jest świetna muzyka ale to osobny temat, o którym też mógłbym długo opowiadać. Niemniej jednak obrazom Wainwrighta towarzyszy wiele wspaniałych kompozycji m.in. przebój kojarzony z tym filmem, zespołu Chumbawamba „Mary, Mary”, ale także możemy usłyszeć Björk, Davida Bowie czy Sinéad O'Connor. Jeżeli jeszcze nie oglądaliście tego filmu ze wzglądu na gatunek, to szczerze polecam. Nie taki diabeł straszny… 😉

Drugim filmem, horrorem, który wczoraj obejrzeliśmy (zazwyczaj filmy oglądam z żoną) jest „Suspiria”, reż. Luca Guadagnino. Amerykańsko-Włoska produkcja z 2018 roku, czyli o wiele świeższa od Stygmatów. Do nowszych odsłon tego gatunku podchodzę z dużo większym dystansem, ponieważ zbyt wiele razy się zawiodłem. Śmiem twierdzić, że ostatnimi laty coraz ciężej o „dobry horror”, ale! Ten nie jest zły. Zachwyciły mnie niezwykle artystyczne ujęcia i choreografie przypominające dokonania gardzienickiego teatru czy  teatru „Pieśń Kozła”.  O ile w pierwszej propozycji fabuła dotyka religii, to w tym filmie bardzo mocno ocieramy się o psychologię, która próbuje postawić grubą kreskę pomiędzy magią a nauką. Rolę pierwszoplanową gra Dakota Johnson, więc mamy też i przysłowiową „wisienkę”. Niestety jest też i minus. To, o czym wspomniałem wcześniej, czyli subtelność w przekazie efektów paranormalnych. Są momenty ordynarnego obdarcia z tajemnicy, która z niezwykłą ostrożnością jest podawana przez większość filmu. Szkoda, bo jedna czy dwie sceny pozostawiają niesmak. Niemniej jednak horror godny polecenia i jest to jedna z ciekawszych propozycji tego gatunku, która powstała po roku dwutysięcznym.

Swoją drogą mam też ulubieńca tego gatunku, ale o tym innym razem.

31 sierpnia 2022 r.
Marcin Woszczewski

Komentarze