Dwa filmy - „15:17 do Paryża” i „Ostatnia Rodzina”

Cóż… chyba zbliża się sezon na czytanie książek i oglądanie filmów. Słońce coraz niżej, wieczory zaczynają robić się dłuższe, więc i ja zaczynam odczuwać zapotrzebowanie na wieczorne wędrówki po meandrach ludzkiej wyobraźni zamkniętej w kadrach filmowych czy zapisanych w literaturze. Wczoraj obejrzałem dwa filmy. „15:17 do Paryża” i po raz kolejny „Ostatnią Rodzinę”. Czy coś łączy te filmy?

„15:17 do Paryża” początkowo może się wydawać dość dobrze skrojonym filmem fabularnym o ataku terrorystycznym. Narracja sprytnie wprowadza do świata bohaterów. Poznajemy ich historię, problemy i przyjaźń. Przyjaźń pomiędzy „dwoma białymi i jednym czarnym” chłopcem. Choć pozornie produkcja może wydawać się „średniakiem”, to taką nie jest. Film jest momentami zabawny, sarkastyczny, momentami ckliwy a w końcówce faktycznie przypomina „kino akcji” z przewidywalnym, sielankowym zakończeniem i tak się właśnie dzieje. Jestem niemalże pewien, że tak chciał to pokazać reżyser. Co łączy „15:17 do Paryża” i „Ostatnią Rodzinę”? Niemalże nic, poza jednym szczegółem, oba te obrazy są oparte na autentycznych wydarzeniach. O ile historia rodziny Beksińskich jest nam dobrze znana (a przynajmniej powinna), to przeżycia trzech amerykańskich przyjaciół, którzy powstrzymali terrorystę w pociągu z Amsterdamu do Paryża w 2015 roku mogły nam umknąć. Tak było w moim przypadku. Kompletnie nie znałem tej sytuacji. W „Ostatniej Rodzinie” możemy podziwiać świetnie kreacje aktorskie Andrzeja Seweryna czy Dawida Ogrodnika, natomiast w role bohaterów filmu „15:17 do Paryża” wcielają się oni sami. Spencer Stone, Alek Skarlatos i Anthony Sadler, czyli turyści, którzy w pędzącym pociągu obezwładnili uzbrojonego po zęby Ayouba El Khazzaniego, a tym samym powstrzymali go przed atakiem i zapewne uratowali niejedno życie. Zabieg reżyserski fenomenalny, no ale Reżyser to też klasa sama w sobie – Clint Eastwood. Podziwiam Clinta Eastwooda za pomysł. Przyznaję, że gdybym zwrócił uwagę,  kto stoi za tym dziełem, to spodziewałbym się, niebanalnej historii, ale tego nie wiedziałem, więc zaskoczenie ogromne.

Oczywiście obie te produkcje polecam. Jeżeli nie widzieliście jeszcze „Ostatniej Rodziny”, to wydaje mi się, że jest to pozycja obowiązkowa, natomiast „15:17 do Paryża” jest bardzo wyjątkowym filmem, innym i głębokim w przesłaniu, z pewnością jeszcze nie raz do tej historii wrócę.

  • „Ostatnia Rodzina”, reżyseria Jan P. Matuszyński, 2016 r.
  • „15:17 do Paryża”, reżyseria Clint Eastwood, 2018 r.

30 sierpnia 2022 r.
Marcin Woszczewski

 

Komentarze