Teatr w klasie i Klasa w teatrze

Obiecywałem sobie, że będę unikał recenzji spektakli, oceniania czy krytyki, dlatego przyjmijmy, że to jest refleksja mimo, że na końcu znajdziecie coś w rodzaju oceny. Kiedyś stwierdziłem i nadal tak twierdzę, że w teatrze alternatywnym, nieinstytucjonalnym, albo jak ktoś woli nieprofesjonalnym (bo nie lubię określenia „amatorskim”) zaletą jest chęć niemalże bezinteresownego tworzenia wynikającego z pasji i zainteresowań. Dlatego uważam, że w jego przypadku ocenianie czy krytyka nie do końca spełniają swoje zadanie.
Jednak nie zawsze jest to możliwe, bo są spektakle, których nie da się pominąć. Obejrzeć i zapomnieć. Przejść obojętnie. Szczególne wrażenie wywarł na mnie spektakl/monodram „Kolorowa czyli biało-czerwona” w reżyserii Bartłomieja Miernika. Po takich spektaklach zawsze (a nie jest ich dużo) umacnia się moja wiara w teatr poszukujący, w teatr przemyślany, w teatr, który oczekuje od widza czegoś więcej niż obecności.

Teatr w klasie i „Klasa” w teatrze.

Znakomitym pomysłem, zamysłem reżyserskim tego spektaklu jest jego przestrzeń. Widziałem mnóstwo spektakli, w których próbowano adoptować i ogrywać przestrzeń, ale jak dotąd nie spotkałem się z teatrem, który kompletnie w nią nie ingeruje, przyjmuje ją taką, jaka jest w danym miejscu. W tym, konkretnym przypadku jest to klasa szkolna z tradycyjnym ustawieniem. Publicznością również jest klasa (w rozumieniu społeczności szkolnej) oraz nauczyciel, który może pozostać na swoim miejscu… taki teatr bez foteli, reflektorów i kurtyn… teatr stawiający na widza, teatr, który po kilku minutach wchodzi w symbiozę z odbiorcą. Publiczność od pierwszych chwil pochłania wydarzenie, którego jest świadkiem, mało tego, widz zatraca świadomość tego, że bierze udział w spektaklu, uaktywnia się, żywo reaguje i na bieżąco wypowiada czy dyskutuje, w stu procentach podąża za tekstem podawanym przez aktora. Warto podkreślić, że tekst ten, porusza niezwykle trudną tematykę. Patriotyzm, Polskość czy odpowiedzialność za ojczyznę, o której w czasach masowej kultury, braku autorytetów czy skrajnych poglądów mówić niełatwo.
Dlatego uważam, że ów spektakl ma Klasę. Klasę reżyserską, klasę aktorską i klasę realizacji. Tutaj może nasunąć się pewne powiedzenie, które parafrazując brzmiałoby tak „nie chciał widz do teatru, przyszedł teatr do widza.” Owszem jest wiele teatrów w Polsce podążających od szkoły do szkoły, ale uwierzcie, żaden z nich nie ma „tego czegoś”  tej klasy, żaden z tych teatrów nie troszczy się o widza, nie dba o to, by odbiorca po obejrzeniu, nie został sam sobie. W pierwszej części – spektaklu Hubert (główna postać) stawia wiele tez, zadaje dużo pytań, momentami manipuluje, a w efekcie zyskuje sympatię, szacunek i uznanie odbiorców, po to by w drugiej części – dyskusji, gdzie aktor pojawia się już prywatnie, obnażyć całkowicie swoją postać. Uświadomić odbiorcom jak przez swoją ufność, podatność  na sugestie i brak asertywności zaczęli tańczyć w rytm jego muzyki. Efekt ten niebyły możliwy gdyby nie wysoka klasa gry aktorskiej i kreacji postaci głównego bohatera. W rolę Huberta wciela się Dominik Rybiałek, który wręcz brawurowo porusza się w przestrzeni swojej gry, jest czujny, wchodzi w interakcję z widzem i obserwuje, a kwestie improwizowane powodują, że odbiorcy stają się częścią spektaklu.
„Kolorowa czyli biało-czerwona” umiejętnie i z pełną odpowiedzialnością przeprowadzona, lekcja „zdrowego patriotyzmu” i szacunku do symboli narodowych, a przede wszystkim lekcja szacunku do drugiego człowieka. Po obejrzeniu tego spektaklu odbudowała się we mnie wiara w powiedzenie, że „najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero później narodami”.
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI! 

Ocena: 5/5 

Kolorowa czyli biało-czerwona
Autor: Piotr Przybyła
Obsada: Dominik Rybiałek
Reżyseria: Bartłomiej Miernik
Warsztaty i oprawa wizualna: Marcin Wasyluk
Produkcja: Grupa Banina
Premiera: wrzesień 2016 

Marcin Woszczewski
12 października 2016

Komentarze